Dryń, dryń, dryń


Kiczowata melodyjka każe otworzyć Ci oczy. Kiedyś jako budzik miałeś ustawioną swoją ulubioną piosenkę, ale szybko ją przez to znienawidziłeś. Teraz pobudkę zapewnia Ci polifoniczny dzwonek. Jest on tak denerwujący, że trudno go zignorować. To dobrze, przynajmniej nie zaśpisz. Po omacku szukasz ręką telefonu, budzika, czegokolwiek co ćwierka Ci nad głową o 6 rano. Wyłączasz grające "coś" i delektujesz się nastała ciszą. Odpływasz na moment myślami gdzieś daleko. Jednak nie na długo bo, gryzie Cię sumienie, że znowu się spóźnisz na pierwszą lekcję. Pora wstawać, więc wstajesz. A raczej siadasz na łóżku. Palcami otwierasz prawe oko. Potem lewe. Przydałyby się zapałki żeby podtrzymać powieki. Czekaj, czekaj... Jest ciemno, czyżby zegarek się pomylił? Niee.. po prostu nadal masz zamknięte oczy. Jednak myśl, że godzina jest zbyt wczesna utwierdza Cię w przekonaniu, że do autobusu jeszcze sporo czasu. Przewalasz się na drugi bok i ucinasz drzemkę. W sumie tak na prawdę nawet nie wiesz czy w efekcie się obudziłeś czy nie. Ale to nie jest istotne. Istotny jest teraz fakt, że za 15 minut autobus, Ty jeszcze w piżamie biegasz po całym mieszkaniu, z pełnymi ustami w poszukiwaniu czystego ubrania, książek i innych niezbędnych życiowych akcesoriów. Potykasz się o własne nogi, budząc resztę domowników i uparcie twierdzisz, że wcale nie zaspałeś. Przewalasz dom do góry nogami, ostatecznie już korzystasz z łazienki i wreszcie z impetem wypadasz z domu. Najpierw szybkim krokiem zmierzasz ku przystankowi, dopiero kiedy autobus pojawi się na horyzoncie puszczasz się pędem w kierunku pojazdu. Bo autobus to autobus – ucieknie.
Zmachany wsiadasz. W autobusie nie ma już miejsc siedzących ale i tak cieszysz się, że nareszcie możesz odetchnąć. Zakładasz słuchawki na uszy bo wiesz, że czeka Cię dwudziestominutowa podróż do szkoły. Staruszka siedząca obok przygląda Ci się uważnie. Od czasu do czasu uśmiecha się pod nosem. Coś nie tak? Chyba się nie uczesałem, przypominasz sobie zszokowany. Tak na prawdę nie masz pojęcia o sińcach pod oczami i nie do końca domytej twarzy, która świeci wypustkami. Nawet przez myśl Ci nie przechodzi jak koszmarnie dziś wyglądasz. Odruchowo odwzajemniasz uśmiech i dopiero wtedy zdajesz sobie sprawę, że na zębach masz jeszcze resztki śniadania. Na domiar złego taki ścisk w tym autobusie, że ledwo oddychać można. Czujesz się jak ananas w puszce. Taki skrępowany i jeszcze spać Ci się chce.
Zamykasz oczy. Autobus hamuje a ty lecisz przed siebie, do póki ktoś lub coś nie stanie Ci na drodze. Uff. Tym razem Ci się udało i nie straciłeś żadnego z cennych zębów. W końcu z ulgą wysiadasz z autobusu. Podnosisz głowę i cieszysz się chłodnym zanieczyszczonym, miejskim powietrzem. Teraz tylko bezpiecznie dotrzeć do szkoły. Co to dla nas ;)

Monika Przybyło

0 komentarze: