Papierowe miasta

  „Papierowe miasta” to film, który wzbudził we mnie wiele sprzecznych emocji. Tak naprawdę ciężko jest go opisać w zdaniu, czy dwóch, bo ma on jakiś głębszy morał i żeby go dostrzec należy zrozumieć fabułę. Raz wiesz co się zdarzy, a właściwie się domyślasz, ale po chwili dowiadujesz się, że nie tędy droga. Odczytujesz dokładnie każdy drogowskaz, ale nie wiesz, że zwykłe słowa mają jakiś głębszy sens, który dostrzegają tylko nieliczni. Wydaje Ci się, że znasz zakończenie filmu, ale kończy się on zupełnie inaczej.
        Wszystko kręci się dookoła jednej kluczowej postaci, a mianowicie Quentin’a. Chłopaka bez większego polotu i fantazji, uwięzionego w szponach strachu. Jest on taki zwyczajny i pospolity, jak większość nastolatków - nieśmiały i bojaźliwy. Zakochany jest po uszy w Margo, dziewczynie, która ma dosyć nietypową, ale i niesamowitą zarazem osobowość. Tajemnicza, ryzykowna, zdecydowanie kochająca adrenalinę. Na samym początku, gdy dziewczyna pojawia się w miasteczku, zaprzyjaźnia z Quentin’em. Dopiero po jakimś czasie jak widzi, że chłopak jest mdły i nie kocha tak przygód jak ona kontakt stopniowo im się urywa.
      Margo pojawia się w życiu Q. znienacka, po długim czasie i namawia go na przygodę jego życia. Wydaje mi się, że każdy młody człowiek, którego życie nie jest niczym specjalnym zgodziłby się pojechać ze niesamowitą dziewczyną, by zasmakować tego szaleństwa. Okazuje się, że chłopak Margo zdradzał ją z jej przyjaciółką. Dziewczyna zaplanowała zemstę i wciągnęła w to wariactwo przyjaciela z dzieciństwa. Sama zemsta jest przekomiczna i niebanalna, ale dla kogoś kto to ogląda, bo nigdy nie chciałabym być na miejscu tych zdradzieckich przyjaciół.
      Jak jest po wszystkim żegnają się i każde z nich znika w murach swojego domu. Dopiero na drugi dzień okazuje się, że dziewczyna znika i rodzina jej szuka. Zakochany chłopak postanawia ją odnaleźć, ale nie sam. Są z nim jego przyjaciele. Okazuje się, że Margo jest sprytniejsza niż się im wszystkim wydaje. Pozostawia wskazówki na każdym kroku, tylko czy na pewno chce być odnaleziona?
      Cały film jest świetnie wymyślony, napisany i wyreżyserowany. Z tego co wiem jest to ekranizacja na podstawie fragmentów książki „Papierowe miasta” John’a Green’a, który już pokazał nam swoją niesamowitość w książce i filmie „Gwiazd naszych wina”. Humor i żarty, które przewijają się przez cały film są chyba w stanie trafić w gust każdego. Nie było człowieka na sali kinowej, który by się nie śmiał. Jest lekki i prosty, ale niebanalny.
      Jedyne co mnie zdziwiło to, to że ten film ma gatunek „romans”. Osobiście uważam, że cała fabuła jest bardziej skupiona na przyjaźni łączącej Quentin’a, Ben’a i Radar’a.
      Morał jest taki, że czasem nie warto szukać wielkich i spektakularnych cudów, ale zauważać te małe, których nie dostrzegamy, a wciąż plączą nam się pod nogami.
  

"Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto. Mówię ci, tylko popatrz, Q: popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice, które zawracają same na siebie, wszystkie te domy, wybudowane po to, by się rozpaść. Na wszystkich tych papierowych ludzi mieszkających w swych papierowych domkach i wypalających swoją przyszłość, byle tylko siedzieć w cieple. Na wszystkie te papierowe dzieciaki pijące piwo, które kupił im jakiś menel w papierowym całodobowym. Każdy opętany jest manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier i jak papier kruchych."

~Cytat z książki

0 komentarze: